TAJEMNICE DAMSKIEJ TOREBKI

      Od kilku lat krąży w internetach zdjęcie wnętrza damskiej torebki. Zdjęcie ma obrazować rzeczywistość. W ujęciu geologicznym. Stare chusteczki, tampony latające luzem i ubite na skałę, paragony, zwietrzałe błyszczyki, portmonetka, dwa miliardy rupieci, wszystko w opłakanym stanie oraz w plątaninie nie do objęcia wyobraźnią. Obrzydliwej i dość przerażającej. 

Dodaj napis
Źródło:
https://www.pantofelek.pl/16804/przekroj-warstw-geologicznych-w-damskiej-torebce-haha-mocne-d.html

   Popatrzyłam na nie z niejaką odrazą i przypomniała mi się zaraz pewna scena. Lidl. Sierpień. Szał przedszkolny, a w Lidlu wspaniałości plastyczne w rozsądnej cenie i zupełnie przyzwoitej jakości. Pognałam, upolowałam, stanęłam w kolejce do kasy. Za mną szybko uformował się ludzki ogonek z naręczami bądź koszami kredek, plastelin, zeszytów oraz bloków. Przede mną facetka z koszem oraz olbrzymią torbą na ramieniu. Format XXXL. Jeśli nie większy. Kasjerka zlicza szkolny chłam, facetka chłamu nie pakuje. Z obłędem w oczach oraz rumieńcem wpełzającym z szyi na policzki i czoło, grzebie w studziennej głębinie torby. Naród zapadł w stupor, wszyscy widzą, co się święci. Damska torebka, rodem z anegdot, w akcji. Znajdzie, nie znajdzie? Szmer narodem biegnie. Babka szuka. Kasjerka kończy zliczanie chłamu. Niecierpliwi się, atmosfera nadciągającej katastrofy pęcznieje w powietrzu. Pada kwota zakupów, facetka blednie, czerwienieje, nie wie najwyraźniej, co począć, bo grzebanie w torbie nie przynosi pożądanego efektu. Nagle, w akcie desperacji, przyklęka i wywala wszystko na ziemię. Kopiec, który rośnie u jej stóp zawiera w sobie wszystko. Cały wszechświat, może dwa wszechświaty. Pampers, kilka szminek, kalendarz, długopisy, perfumy, puder dla dzieci oraz puder dla mamy, krem do rąk, tonik, woda mineralna, batony, krem z filtrami, krem bez filtrów, tusz do rzęs, klapki plażowe, kapelutek dziecięcy, gazetka z Rossmanna, ulotki z apteki, pęk paragonów w strasznym stanie, klucze, jeszcze jedne klucze, chusteczki suche, chusteczki nawilżane, lakier do paznokci, korale, telefon, ładowarka i nie wiem, co tam jeszcze. Tłum wstrzymał oddech. Wszyscy widzieli, że czegoś jednak nie ma. Nie ma rzeczy poszukiwanej i ze wszech miar upragnionej. Nie ma, na pewno nie ma portfela. Nie ma niczego, co mogłoby zawierać w sobie banknot czy kartę kredytową. Baba nie zdzierżyła. Ryczy. Klęczy nad swym dobytkiem i ryczy. Wszyscy skamienieli. Stoję nad nią, przy niej jak kat, niezdolna do ruchu. Milczę. Galaktyka milczy. Wreszcie odblokowuje kasjerkę. Wstaje, wychodzi, klęka przy zapłakanej nieszczęśnicy, pomaga zbierać rozsypane mienie. Odblokowuje mnie. Odblokowuje naród. Moglibyśmy zacząć krwawą awanturę. Tylko w czym to pomoże? Co i jak naprawi? Pakowaliśmy wspólnymi siłami tonę zakupów, ustawialiśmy siatki, prosili, żeby zakupy zostały odłożone, że pani na pewno wróci po nie zaraz, jak tylko dostęp do pieniędzy własnych odzyska. Pani się podniosła, zarzuciła tobół na ramię, rozmazała do szczętu makijaż, podziękowała, obiecała, że zaraz, natychmiast, zgarbiła się i odeszła ku drzwiom. Współczułam jej. Tak samo, jak współczuję każdej kobiecie, wobec której anegdota o burdelu w torebce anegdotą nie jest. 
     Dlaczego? Skąd to współczucie? Otóż przeraża mnie bałagan. Wszędzie. W torebce, na biurku, w szafkach, w domu ogólnie, wokół domu, w sercu, w głowie, w życiu. Nie życzę sobie bałaganu. Istnieje kontrolowany nieład, istnieje nieład artystyczny, który jest do przyjęcia. Jest, o ile twórca i użytkownik owego nieładu jest w stanie się w nim odnaleźć. Jeżeli odnajdywać się przestaje, świat toczy się ku nieładowi niekontrolowanemu, który jest chaosem. Z chaosu nic dobrego nie powstaje. Musi istnieć punkt zaczepienia, przestrzeń twórczości dla tego, co posiada wartość. 
    Moje torebki nie staną się pożywką dla archeologa prześmiewcy. Czasem wybieram kieszenie i wówczas umieszczam w nich to, co niezbędne: chusteczkę, szminkę, telefon. Czasem potrzebuję małej torebki, w której oprócz rzeczy kieszeniowych znajdzie się portmonetka i klucz. Ale równie często potrzebuję torebek wielkogabarytowych. I mam w nich cały Kosmos. Tak, przez wielkie K. W Kosmosie jest torebkowy organizer, a w nim tysiąc drobiazgów, obok okulary przeciwsłoneczne, portfel, wizytownik, klucze, telefon, mały komputerek/tablet, kalendarz, notes, długopis, książka/czytnik. I wszystko ma swoje miejsce, wszystko jest tam, gdzie być powinno. Jeśli na coś nie trafiam, to nie dlatego, że nie mogę tego w Studni Skarbów znaleźć. Czasem po prostu do tego nie sięgam. 
     Wystarcza mi artystyczny nieład w emocjach. Gonitwa myśli. Nieustanny huragan w umyśle. Intelektualne tornada i twórcze rewolucje. Wokół siebie i w relacjach z ludźmi muszę mieć ład. Możliwy ład. 
        Mówi się czasem, że w domach, w których nie ma bałaganu, nie ma życia. Czy istotnie? Porządek buduje harmonię. Niedopuszczalny jest jedynie w dziecięcej zabawie. Kiedy dziecko się bawi, świat musi wirować. Ale w porze odpoczynku zabawka na prześcieradle zacznie niemiło uwierać. Można ją wtedy wykopać na środek pokoju. Można odłożyć na przypisane jej miejsce. Wybór dziecka w przyszłości będzie wyborem dorosłego. Dziecko, które dziś zdecyduje się wyjść spod ciepłej kołdry i wrzucić klocek do skrzyni z zabawkami jako dorosły nie będzie musiało szukać w dziesięciu kieszeniach klucza i zastanawiać się gorączkowo, czy w ogóle go w tych kieszeniach posiada. To, które klocek wykopie, w odległe jutro będzie jak facetka z mojej opowieści klęczeć z rozpaczą na zwałach mienia, w których najpewniej nie znajdzie tego, co znaleźć chciałoby.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BABCIA JADWINIA

JAK MAMA T. GRUSZKI WARZYŁA